Geoblog.pl    pograbisz    Podróże    ameryka poludniowa 2009-2010    dodgy!!!
Zwiń mapę
2010
24
lut

dodgy!!!

 
Kolumbia
Kolumbia, Maicao
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 47827 km
 
ograbisz uwielbia przekraczać śmierdzące zasikane granice!

o 6 rano złapałam autobus to Maicao, przygranicznego miasteczka słynącego właściwie z niczego. mieszkający tam ludzie są bardzo przedsiębiorczy- robią złote interesy na sprzedawaniu amerykańskich dolarów i kolumbijskiej kokainy. ten kto przyjeżdza z wenezueli od razu zauważy różnicę. wkraczamy w strefę gdzie wszystko jest bien y chevre! lokalsi, w tym skorumpowana policja, są twoimi lo mejor amigos, a najgorsze uliczne zarcie ma miano delicioso! taka jest kolumbia, 100 procent pozytywnej szajby i różowe okulary YEAH

Była to moja druga wizyta w Maicao, wcale lepsza od pierwszej. gorąco na maxa, coś w okolicach 40 stopni w cieniu, którego raczej tam nie uświadczysz, więc w praktyce smażysz się jak kurczok na rożnie, opiekany przez słonce z każdej strony. tego dnia byłam konkretnie zmęczona, bo poszlam spac po 3, a 5.30 musiałam wczołgac się z gratami do taxy. w rezultacie 5cio godzinną podróż do Maicao w całości przespałam.

godzina 13 jestem na miejscu. ze łzami w oczach podbiłam paszport w kolumbijskim biurze emigracyjnym... 4 miesiące minęły w oka mgnieniu, nim się obejrzałam wiza wygasła i trzeba było zbierać manatki. na dworcu autobusowym obskoczyli mnie naganiacze od colectivo, oferujący przewozy do Maracaibo. nie lubie takich natrętów, szczególnie jak jest ich pięcioro, a ja jedna z całym mym inwentarzem. sama nie wiem na co patrzeć: na ich ręce, na moje bagaże, dokumenty, aparat czy komp. przekraczanie granicy zawsze jest stresujące, bo wszyscy ci ludzie chcą z tobą ubić jakiś interes a Ty wiesz, że z zasady łżą jak psy, byle zarobić najwięcej, byle Cie okantować, a potem chwalić przed kumplami jakiego deala zmontowali. w Maicao miałam kilka spraw do załatwienia. pierwsza - wymienić całość peso i kupić dolarki. w Wenezueli inflacja wysoka na maxa, jeśli korzystasz z karty kredytowej lub wyciągasz kase z bankomatu, bądź pewien, że tracisz 50% na wartości pieniądza. ale jeśli masz w garści $$$$$, to jesteś GOŚĆ! Wenezuelczycy kochają kolor zielony, a skoro ty masz dużo zielonych to kochają i ciebie. teraz trzeba tylko dobić dobrego targu i uwazać na podrobione sztuki. ja wymieniłam kasę jeszcze po stronie kolumbjskiej, bo tu ponoć lepszy kurs, czego wtedy nie byłam do końca pewna, ale jak się później okazało podjęłam dobrą decyzję.

oki doki, mam pieniążki, teraz tylko trzeba zrobić siii i znaleźć transport do Maracaibo. jeden z naganiaczy łaził za mną godzinę, aż w końcu dopiął swego. mój dyliżans cud marzenie! wiekowy, rozlatujący się Cadillac, dłuuugi i oldschoolowy z prującą się skórzaną tapicerkę i taką fajną dużą kierownicą. ja i czterech pasażerów - chłopy wielkie, z hodowaną latami nadwagą. nie mają za wiele bagaży, za to po 6 browców na głowę ,w tym 'prowiant' dla kierowcy. AHA - myślę sobie - będzie wesoło!
jak pomyślałam, tak też się stało. 5 h w towarzystwie latynoskiego testosteronu, z podchmielonym kierowcą na czele! w sumie wszystko mi było jedno... 50 stopni w aucie, co chwila kontrola policji i sto tysięcy pytań kim jestem i co tu robię. przed wyjazdem z Taganga kilka osób uprzedzało mnie, że w Wenezueli jest zamordyzm, a wojsko i policja to natrętne dupki, nie mające żadnych skupułów żeby szukać narkotyków w moich majtkach. niestety, to prawda.

dojechałam. poskładana, lepiąca, po dwóch piwach i kilkunastu kontrolach. nie wiem co dalej, zgubiłam przewodnik...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
heniek
heniek - 2010-04-14 23:08
:*
 
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 134 komentarze134 394 zdjęcia394 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
11.05.2009 - 25.02.2010