Drogi Czytelniku.
Zasługujesz na słowo wyjaśnienia. zaginął o mnie słuch na kilka miesięcy. spokojnie, bez stresu! NIkt mnie nie porwał, nikt nie zastrzelił. okradli kilka razy, ale na tle wszystkich uciech, ktorym beztrosko oddawałam się na latynoskie ziemi, nie miało większego znaczenia. w telegraficznym skrócie. Utknęłam w Taganga. nie ma o czym pisac, bo wszystko co sie działo jest albo prywatą, albo PRYWATĄ, albo.. nielegalne:]
wynajełam mieszkanie, znalazłam prace, przyjaciół, dwie palmy między ktorymi zawisnął hamak. odświeżyłam stare tagangowe znajomości, nawiązałam nowe, niektóre bardzo... zażyłe;) i tak sobie spędzałam czas. ucząc się hiszpańskiego, pływając w morzu karaibskim, przewracając z boku na bok na plaży i dobrze się bawiąc do białego rana. imprezowanie to właściwie moja praca. wskoczyłam na stanowisko menadzera jednej dyskotekowni. mirador. mój mirador. działo się sporo, ale to podchodzi pod punkt 'prywata' i trochę pod 'nielegalne';)
sukcesywnie uzupełnie bloga o wpisy, może i nie bogate w treść, ale zasilone solidnie zdjęciami. na początek shoty z Barannquilla, gdzie co roku odbywa się jeden z największych imprez karnawałowych. trzy dni plus cztery noce całe wybrzeże pije rum, tańczy salse i cumbie, kręci tyłkami i merda piórkami. kolorowo, radośnie, ciut kiczowato... moja kolumbia!