Lotnisko w Caracas gościło mnie kilkanaście godzin. do luksusu daleko. Ot, udawanie kawałka puzla i szukania dogodnej pozycji, która umożliwi zmrużenie oka choć na chwile. udało się średnio, a właściwie wcale. W okolicach 2 odpaliłam film i takim oto sposobem dotrwałam do 4.30, czyli godziny, od której teoretycznie otwarty jest punkt informacji. Z informacji miałam odebrać bording pass, a następnie w spokoju wyczekiwać samolotu do Bogoty. Godzina warowania w wyznaczonym miejscu, lekki stres, bo nikt się nie pojawiał. Skąd wykombinować bording pass? kilka rundek po lotnisku, szukanie kompetentnej osoby i włuuuala… zaczepiłam jedną kobitę z avianki z prośbą o ‘ręczne’ wypisanie biletu. Problemu nie było, ale oczywiście musiałam się tłumaczyć skąd jestem, czego chce, dlaczego tego chce i czy na pewno chce tego, czego chce;) Przed 7 zajęłam miejsce na pokładzie batmobilu, gdzie niemalze ugoszczono mnie chlebem i solą, czyt. samolotowym sandwiczem i coca colą. Sniadanie zjedzone, zatem czas udac się na godzinny spoczynek. Śmiesznie, bo sam lot do Bogoty trwa półtorej godziny, a oczekiwanie na samolot prawie dobę. bang bang