Geoblog.pl    pograbisz    Podróże    ameryka poludniowa 2009-2010    droga do Machu Picchu, foty cd.
Zwiń mapę
2009
29
lip

droga do Machu Picchu, foty cd.

 
Peru
Peru, Machu Picchu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16742 km
 
o ktorej by tu wstac, zeby znalezc sie w pierwsze 400 osob, ktore zdobeda wejscowke na Huayna Picchu? bo cale zwiedzanie MP polega na tym, ze na teren parku wchodzi kto chce (oczywiscie po wykupieniu biletu za bagatela 40 dolcow), a na HP, gore obok PM, moze wejsc tylko pierwsze 400 osob.

biorac pod uwage nadwyrezone sciegno syli, postanowilysmy wstac o 2.30 i wyjsc z hostelu o 3. nie wiedzialysmy jakim tempem bedziemy isc, zatem godzina 3 wydawala sie byc bardzo bezpieczna. jestesmy podjarane wiec ciezko zansac, ale w koncu sie udaje 4 godzinki chrapania.
budzik

ruszamy...
jest ciemno, ksiezyca brak. mamy nasze super czolowki zakupione na allegro. wlasciwie jedna z nich, bo moja zaniemogla wieczorem, akurat wtedy kiedy byla najbardziej potrzebna. zatem mamy jedna latarke, wystarczy zeby widziec szlak i nie runac w przepasc:)

zaczynaja sie schody. czytalam o tych schodach na kilku blogach, ponoc ducha mozna wyzionac. a i owszem, omal nie wyzionelysmy :)
po ok poltorej godziny calkiem przyzwoitego tempa docieramy na gore. i co widzimy? dziesiatki , setki ludzi przyklejonych nosami do szyb bramki wejsciowej...?
aha, niespodzianka, nikogo nie ma!
jestesmy pierwsze, czy to mozliwe? a moze to nie tutaj? nie nie, to tutaj, jestesmy pierwsze, co za satysfakcja. po 10 min dolacza do nas Japonczyk, ktorego spotkalysmy jeszcze na dole. nawet nam nie powiedzial czesc, tylko smignal szybko jakby na wyscigach byl. jakis zapaleniec, pewnie chcial byc pierwszy, ale pech chcial ze po drodze zgubil szlak, albo poszedl jakos na okolo i finalnie dotarl jako 3 hahaha ;) w sumie bylo mi go bardzo szkoda, bo wygladal na bardzo zmartwionego nasza obecnoscia. coz, zawsze dobrze, ze w pierwszej trojce ;)
przed nami ponad godzine czekania, co chwile docieraja kolejne osoby. jedna panna wyciaga pisco saur, zaczynamy dzien od lyka peruwianskiego ´szampana´.

punkt 6.00.
i co sie dzieje? ludzie dostaja jakiejs histerii, zaczynaja biec jak szaleni w kierunku kasy polozonej na drugim koncu inkaskiego miesteczka. powod - zdobycie numerku na HP. szalenstwo! przepychanie, sprint, jeden przez drugiego. co za ludzie, i to ma byc europejska kultura osobista? zenujace i przykre

mamy numerek, wejscie na Huayna gwarantowane. zaspane i zmeczone wedrujemy na trawniczek, wyciagamy buleczki, pomidorki, serek, cebulke. sniadanko o wschodzie slonca, bezcenne .
zaraz po nim godzine spania na ziemii. budzi mnie chichot turysciakow... smiali sie, ze jestesmy na MP i zamiast zwiedzac, spimy jak zabite.

do godz 14 szwedamy sie z kata w kat, robimy zdjecia, w miedzyczasie wspinamy na HP. znow zioniemy ducha, ale warto, bo widoki niesamowite.

o 15 jestemy na dole, przy torach, TYCH torach, przed nami jeszcze 9 km marszu do najblizszej wioski z taxami
idziemy szybko, jak w transie, po 2 godzianach jestemy na miejscu, lapiemy jedna taxe, w santa teresa nastepna, a w santa maria spedzamy noc.
z rana bus i powrot do cusco
i tak to bylo na slynnym MP
cdn...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 134 komentarze134 394 zdjęcia394 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
11.05.2009 - 25.02.2010