Geoblog.pl    pograbisz    Podróże    ameryka poludniowa 2009-2010    extreme
Zwiń mapę
2009
13
lis

extreme

 
Kolumbia
Kolumbia, San Gil
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 45190 km
 
Do San Gil dotarłam tak zwanym zaawansowanym popołudniem tj. w okolicach 17.00 Miasteczko zrobiło na mnie dobre wrażenie, ale warto też wspomnieć o samej drodze. Z Tunja do San Gil prowadzi kręta droga z zapierającymi dech w piersiach widokami. Czasami ciężko było wysiedzieć w pozycji pionowej z powodu ostrych zakrętów, które kierowca lekko łykał z siedemdziesiątką na liczniku. Ząładek nie miał się za dobrze, ale za to dla oczu były to chwile niezapomniane. Monumentalne góry, poprzecinane ciągnącymi się w nieskończoność przełęczami i raz na jakiś czas małe przydrożne wioski zatopione w żywej kolumbijskiej zieleni. Cudownie! Po 4 godzinach jazdy docieram do San gil, Miasta usytuowanego pośród porośniętych bujną roslinnoscią wzgórz, zaraz przy rwącej rzece o nazwie …własnie nie pamiętam jakiej, ale rwącej na pewno… Mniejsza.
Ubrana w plecak, dwie torby, aparat i sandały ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu hotelu. W moim przewodniku piszą niewiele o San Gil, a o opcjach noclegu można pomarzyć. Pozostalo isc przed siebie z nadzieją, ze w końcu na jakiś trafie. człapałam wolno, krok za krokiem, wyciskając siódme poty. Po pierwsze gorąco jak diabli, po drugie raz pod górę, raz z górki, po trzecie plecak, dwie torby, aparat i sandały. Rozglądam się w około ale jak na złość nie widzę żadnego szyldu, jedynie dwa hotele w samym centrum, ale podejrzewam, że ‘w tych butach nie wejdziesz’. Zaczepiam ludzi na ulicy i grzecznie pytam czy znają lokalizacje tanich dormitory, albo jakichkolwiek hospedaje. Jedna pani wskazuje palcem kierunek północny i zapiera się na 10000 procent, że tam jest dużo hosteli i na pewno znajdę coś taniego. Niech będzie i tak. Łosz ‘n’ goł, 100 super stromych metrów, ledwo trzymam się na nogach, ale konsekwentnie napieram przed siebie. Osiągam cel, jestem w najwyższej partii miasteczka, tylko… hostelów jak nie było, tak nie ma. Pytam następnych przechodniów, którzy z kolei twierdza, że hostele są w dole. Oznacza to, że zionęłam ducha na marne… schodzę zaś w dół, tym razem inną uliczką, na której znalazł się jeden jedyny hostel. Hurrrrra, zrzucam 25 kilo balastu i pędze czym prędzej pod prysznic.
Wieczorem wyskoczyłam na plaza major. bardzo ładna okolica. Plaza major to wynalazek charakterystyczny dla wszystkich miast ameryki południowej, tj. plac w centrum miasta, pośrodku którego najczęściej ulokowana jest sikająca fontanna, wokoło palmy lub inne ładne drzewka, a miedzy nimi ławki i alejki, Duzo ludzi, ulicznego jedzenia, trunkow, muzyki i ogolnie wyluzowanej atmosfery. Zasiadam więc na san-gil-owym murku. Piwko: relax mode on. Zycie toczy się na ulicach, a ja się temu z ciekawością przyglądam. W miedzy czasie poznaje gościa z Austrii, który jak się pozniej okazalo jest ze mną w pokoju. Właśnie przyjechał do San gil, a ostatni czas spędził w Taganga, gdzie planował zostać 2-3 dni, w rezultacie utknął na niemalże 4 tygodnie. Skąd ja to znam hehe:))) spytałam go w jakim hostelu mieszkał, on bez zawahania rzekł – oczywiście la casa del chichi :)))) świat jest…. Wiecie!
Czwartek… pobudka skoro swit (wciąż mam problem z różnicą czasu) i wizyta w parku z którego San Gil słynie. Jest on porośniętym drzewami, których raczej nie uświadczy się w europie. 2 godziny miłego spacerniaka, bez większych zachwytów, ale fakt, relaks pierwsza klasa. natura bardzo dobrze wpływa na moje samopoczucie, w sumie banał, ale jakże prawdziwy. Po tych wszystkich lotniskowo - miejskich perypetiach dobrze było nacieszyc oko wszechobecną zielenią, a uszy błogą cieszą.
W okolicach południa ruszyłam w strone centrum. Po drodze zahaczyłam o biuro podrozy organizujące ekstremalne rozrywki typu rafting, kayaking, rock clibbing i tym podobne. W sumie nie mam kasy na rozrywki tego typu, ale nic nie szkodziło zajrzec i poudawać ‘zainteresowaną’ gringo :) jak się okazało był to bardzo dobry pomysł… Oświecono mnie, ze San Gil jest centrum sportow ekstremalnych. Panna Kanadyjka, z którą rozmawiałam, zaproponowała wynajęcie pokoju w jej domu za połowe ceny, jaka płaciłam w hotelu Alemania. Bez większego zastanowienia przeniosłam rzeczy dwie ulicy dalej. Reszte dnia spędziłam z towarzystem z nowej noclegowni. Pojechaliśmy busem w okolice niewielkich wodospadow, gdzie również można było poplywac na kajakach, z czego nie omieszkałam spokorzystać. Bardzo mile popołudnie, bardzo mili ludzie.

Następnego dnia szwedalam się po zakątkach miasteczka, a popołudniu złapałam autobus do Santa Marta. Jak się okazalo, bus bardzo luksusowy, wiec nie mialam problemow ze spaniem. Spalo mi się bardzo smacznie, tak smacznie, ze prawie przegapiłam swój przystanek. Pan w kasie nie uprzedził mnie (a może uprzedził, ale nie zrozumiałam?), że mój autobus nie jedzie przez Santa Marta tylko wioche 20 km na zachod, gdzie trzeba wysiąść i złapać taxe do Santa Marta. Spię w najlepsze na dwóch siedzeniach, świtające slonce rozbudziło mnie na tyle, by zanotowac kiedy autobus zatrzymał się na poboczu. Cos mnie tknęło, zeby zapytac kierowce ile km do Santa Marta. Pytam zatem, on do mnie, ze nie jedziemy przez to miasto. Ja na to – coooooo takiego?? On, ze musze tutaj wysiąść i złapać otro transporte. Mialam minute na zgarniecie klamotow, wywalili mnie na poboczu i odjechali w siną dal. bez soczewek, bez okularow, nic nie widze, nie wiem gdzie jestem, wciąż zaspana i srednio kumajaca que pasa. Wyhacza mnie taksiarz i proponuje podwozke, na co kręcę glowa ‘nie’, bo 20 km oznacza niemałe pieniądze. Pytam go czy nie jezdzi tędy transport miejski? oczywiście otrzymuje odpowiedz przeczącą, bo jakby inaczej. Dobra, wsiadam do taxy, odziwo kosztowala niewiele, a do tego podwiozła mnie pod sam dom chichiego…
Jestem w taganga i jest muuuuuuuy bieeeen :))))))))

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
heniek
heniek - 2009-11-19 19:08
:*
 
robert
robert  - 2009-12-16 01:40
czego zazdroszcze Ci bardzo , to mozliwosci robienia takich zdjec .
pieknie ...
 
koya
koya - 2009-12-25 23:44
co sie stalo ?
czytalem , a tu taka cisza ?
 
koya
koya - 2010-04-05 00:41
Mam nadzieje , ze wszystko w porzadku .
Tak z dnia na dzien przerwana opowiesc ...
 
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 52 wpisy52 134 komentarze134 394 zdjęcia394 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
11.05.2009 - 25.02.2010