(s)
Tak wiec po 20stu godzinach trzesawki w autokarze jestesmy znowu w La Paz.
Hostelik, kimka 2 godzinki i lecimy na miasto bo zero kasy. Szukamy bankomatow, co nie bylo takie latwe bo cztery z nich nie mialy dolarow, ale piaty zadzialal. Wyciagam 500 dolcow idziemy do kantoru, to znaczy stoliczka na ulicy zeby wymienic na boliwiano (tak to sie tutaj robi). Lacznie mam w portfelu 3369 boliwiano. Kasa na 3 tygodnie plus prezenty i takie tam najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedzialam ze starczy. Idziemy na obiad i w przeciagu 3 sekund znika moja torebka z cala kasa. Kolesie nas sledzili od kantoru i obserwowali kazdy krok, wszystko na to wskazywalo i wyczuli chwile mojej nieuwagi i glupoty, no i d.... . Zawsze bylam tak ostrozna z pieniedzmi tutaj i ten jeden raz jakies zacmienie mozgu. Kto trzyma kase w torebce???? i to tyle i to w Boliwii?. No chyba tylko ja to zrobilam na te kilka minut. Mialam zaraz je przepakowac. TYlko odebralam posilek od kelnera i to byly te 3 pechowe sekundy. Wybiegam na ulice ale w tlumie juz nic nie widac.
Trudno....Kilka godzin zlego samopoczucia, szybka blokada telefonu przez neta, bo telefon tez ukradli i tak na marginesie telefonu tez nigdy nie trzymalam w torebce tylko przey sobie, co za pech !
Tak wiec zly poczatek dnia ale za to koniec byl wyborny.
Dzien niepodleglosci w La Paz, rocznica 200 lat. Mnostwo muzyki i zabawy na ulicach.
W centrum wiadomo, pochody i takie tam roznosci. Cale miasto pije przerozne trunki. My oczywiscie tez. Spotkalismy znajomych z UK, z ktorymi podrozowalysmy, to jest niesamowite ze w tak ogromnym miescie mozna wpasc na znajomych, swiat jest maly. Idziemy z nimi do naszej ulubionej arabskiej knajpki. Tam spotykamy Argentynczyka, ktorego spotkalysmy kilka dni wczesniej w innym miescie, NIE WIERZE :-) wiec bardzo sympatycznie. Idziemy z nim do jego znajomych, troche poza centrum. Dom wyglada jak sklot, ludzie z calego swiata, okolo 20stu osob. Wszyscy przyjaznie nas przyjeli. Idziemy wszystcy na ulice a tam tance, muzyka, zabawa wysmienita, nigdy chyba tak dobrze sie nie bawilam. Widok byl tez przecudowny, boliwijskie starsze panie w tych swoich dlugich kieckach i melonikach, kupa pankow z tego sklotu, hippisow, kazdy z innej bajki i wszyscy bawimy sie wysmienicie, kazdy tanczy. Ja z taka starsza pania, ona mna obkreca, to wszyscy za rece. Mnostwo smiechu i pozytywnej atmosfery. A panie boliwijki co chwila podchodzily do kazdego i nalewaly z wielkich czajniczkow jakies ichnie trunki, cos cieplego chyba z miodem i alkoholem. Oczywiscie za darmo, no bo swieto wiec sie bawimy na calego.
... mile zakonczenie tak kiepskiego dnia.