(s) jestesmy:-)))) juz ciemno a my nie mamy hostelu, spotykamy na ulicy izraelczyka i portugalczyka, pomagaja nam znalezc cos taniego, bo w dzielnicy turystycznej lekko przesadzaja z cenami. Bylysmy wdzieczne, tym bardziej ze oni nie potrzebowali hostelu bo jechali na sqot. Wiec milo z ich strony ze poswiecili czas i lazili z ogromnymi plecakami. W koncu udaje sie, ale nie bylo tak latwo. Wynegosjowalysmy tansza cene:-) pani powiedziala ze goraca woda jest zawsze, oczywiscie niewiele w tym prawdy, jedyne co dobre to tyle ze nie jest lodowata, tylko po prostu zimna:-) ale tutaj to chyba normalne. Spotkalysmy dzisiaj holendra ktory mowil ze po raz pierwszy od tygodnia trafil na ciepla wode w Boliwii i byl bardzo szczesliwy z tego powodu:-)
Miasto wyjatkowo kolorowe. Mnostwo owocow, swiezo wyciskanych sokow i wszystko baaaaardzo tanie, az nie chce sie wierzyc. Jedzenie na ulicach co krok, zycie ogolnie dzieje sie na ulicach. Miasto wyglada jak wielkie targowisko. O kazdej porze jedza cos innego, rano empanadas, mniaaaaam. Zapiekany zawijany pasztecik a wsrodku jakies pysznosci, warzywka, kurczaczek, a moze kawalek kota. PO poludniu smazone miecho, ziemniaczki, ryz, porcje oczywiscie wielkie. Wieczorem tutejsze hamburgery, kuraki, wielkie swinie, ktore kobiety kroja przy tobie i laduja do kanapek... pysznosci.
Oczywiscie w restauracjach nie jest tak tanio, ale my uwielbiamy uliczne jedzienie wiec mozna przezyc za niewielkie pieniazki.
Jedyny minus to problemy zoladkowe nas dopadly, niegrozne, ale drugi dzien zoladek nie pracuje jak powinien. Uwazam ze to wina wody, poniewaz wypilysmy drina z lodem ( na lokalnym disco), ktory byl oczywiscie z wody z kranu. Ale nie ma zadnej temperatury ani wymiotow, cos tam w srodku nie pracuje tak jak powinno, ale dzisiaj jest juz lepiej.
Wczoraj trafilysmy rowniez na pierwszy w La Paz, a moze i w Boliwii, kosciol, skladajacy sie z metali, ludzi poubieranych na czarno, grajacych ostra uwielbieniowa muze. chrzescijanie, bardzo fajnie bylo to zobaczyc, tym bardziej ze to dopiero poczatek, mieli drugie spotkanie w jakiejs knajpie, klubie, ktory aktualnie wynajmuja.
Wyladowalysmy rowniez na imprezce gdzie nie bylo ani jednego europejczyka, sami tutejsi. Na poczatku troche mialam stracha, ale okazalo sie ze ludziska przyjazni, wiec juz sama nie wiem co mam myslec na temat tego calego gadanie ze tutaj tak niebezpiecznie itd. Narazie nie zgadzam sie z tym i oby tak dalej.
dzien nastepny
leniwie i tranquilo :) zajadalysmy sie arbuzem siedzac na placu, na schodach i wyzerajac go lyzkami:-) kupilysmy odjechane boliwiskie porcieta a teraz jedziemy do klimatycznej knajpki ktora wychaczylysmy wczoraj.
Siedzac na schodach na placu, podszedl do nas czyscibut, wielu tutaj takich. Byl to 18nasto latek z kominiarka na glowie, calkowicie zaslaniajaca mu twarz. Zapytalam dlaczego ta czapka, on na to ze przez dyskryminacje, ze koledzy ze szkoly wysmiewaliby go i obrazali ze tak zarabia na zycie. Strasznie mnie to poruszylo. Smutne, ale prawdziwe. Mam nadzieje ze kiedys bedzie mial prace, ktorej nie bedzie sie wstydzil.
cdn...