jestesmy totalnie wyczerpane po trzydniowym treku w kanionie colca. nie da sie tego opisac, sory. bylo tak pieknie, tak prawdziwie, tak niewyobrazalnie wysoko.
za godzine jedziemy nocnym busem do puno. jak dotrzemy na miejsce i porzadnie sie wyspimy, dodamy zdjecia i relacje z andyjskiej wyprawy
kilka minut temu padla bateria od aparatu, zatem na reszte trzeba poczekac
ok juz jestemy. w koncu znalazlysmy dobry net w la paz. mozna wrzucic foty i nie zajmuje to 5 ciu godzin
wracajac do Colca..
Kanion i trzydniowy trekking…
Dzien wczesniej odwiedzilysmy kilka agencji turystycznych w Arequipa i wybralysmy stosunkowo najtansza opcje. Oczywiscie nie obylo sie bez twardych negocjacji, jestesmy co raz lepsze hehe.
Plan nastepujacy…
Trekk obejmowal trzy dni i dwie noce. Byly rowniez opcje krotsze, trwajace dwa lub jeden dzien, co jest oczywiscie niewystarczajace azeby moc nacieszyc oczy andyjskimi krajobrazami. Cena zawierala noclegi w bungalosach, opieke przerwodnika i pelne wyzywienie, co w peruwianskiej rzeczywistosci oznacza 3 obiady dziennie (obiad= zupa i drugie danie plus przekaska). Suma sumarum dziennie zjada sie trzy zupy i trzy drugie dania, a i warto podkreslic, ze peruwianska kuchnia jest przefantastyczna. Zapowiadalo sie (pzre)pysznie i (prze)bajecznie…
Zatem w czwartek skoro swit (3.30 absolutnie nieludzka pora, ale zdazylysmy sie juz przyzwyczaic ze wstajemy o 4, a chodzimy spac o 18), ruszylismy minibusikiem w kierunku chivay, bazy wypadkowej do kanionu. Kanion colca slynie z malowniczych krajobrazow i obecnosci najwiekszych na swiecie ptakow, królów błękitnych przestworzy, kondorow. Z poczatku nasza ekipa byla liczna, ale w copanaconde odbylo sie male przegrupowanie – ¾ ludzi ruszylo na trekk dwudniowy, a 9 osob, w tym i my, na trzydniowy. W sklad naszej grupy wchodzili: francuska para Alex(ona) i Alex(on), ktorzy od trzech laty mieszkaja na karaibskiej wysepce kolonialnej, dunska rodzinka – malzensktwo i ich 14 letni syn Matthias, para przyjaciol – Marry z kanady i Devon z US, nasz przewodnik Juan (niczym don Juan de Marco, podrywacz peruwianski) oraz my.
Pierwszy etap trekku to kanion i punkt widokowy z kondorami. Po godzinnym przyczajeniu w koncu ukazaly sie naszym oczom. One, ogromne, niezwykle powabne i dostojne kondory. Wpierw jeden, po chwili kolejny, coraz blizej i blizej. Na prawde nie mozliwym jest oddac w slowach, jak to jest gdy nad glowa przelatuje tak wielkie ptaszysko. Kolo 3-4 metrow rozpietosci skrzydel. Wow!
Po kondorach ruszylismy do copanaconde, skad zaczynal sie szlak. Przed wyjsciem posililismy sie pysznym obiadkiem, standardowo rozmiarow xxl, a nastepnie ruszlyslimy przed siebie. 4 godzinki marszu nie zmeczyloby nas normalnie, ale w polaczeniu z wysokoscia momentami nie dawalysmy rady. Slonce max, kurz i piach max.
Pod wieczor dotarlismy do pierwszej bazy noclegowej, klimatycznych buungaslosow, domkow ze slomianymi dachami i jedna zarowka energooszczedna w srodku. Wspanialy czas odpoczynku, nawiazywania kontaktow, rozmow i chilloutu. Dunskie malzenstwo wzielo karty do gry, wiec dobrej zabawy nie brakowalo.
w tym miejscu mała dygresja, ktorej tematem bedzie standart zycia peruwianskich rodzin. temat moze nie tak palacy, co obecne ministerialne roszady w polskim rzadzie, ale moim zdaniem rownie interesujacy. do rzeczy... chwile przed karcianymi rozgrywkami, miedzy duskich malzenstwem, a naszym przewodnikiem nawiazala sie ciekawa dyskusja, jak to ponoc obywatele europy wspolczuja peruwianczykom ich biedy i bardzo niskiego poziomu zycia, ktore przejawia sie chocby w postaci uposledzonej gospodarki, zenujacego poziomu edukacji, czy sluzby zdrowia. z drugiej zas strony kraj posiada niezwykle cuda natury, dzieki czemu europejscy wybawiciele moga wpadac na urlopy i tym samamy zasilac kieszenie meczennikow peruwianskich swoja wspaniala waluta. pragne dodac, ze pani dunka mowila o tym w sposob bardzo poruszajacy i uwierzcie mi, bylo jej niezwykle przykro z powodu takiego ogladu sytuacji. nasz przewodnik, wiekiem dosc mlody bo dwudziesto cztero letni, uzbroil sie w ta nadwyraz posepna mine (a jaka madrosc od niego bila, niespotykane wsrod naszych rownolatkow) i rzekl tak... 'wam europejczykm wydaje sie, ze cierpimy biede i jestesmy nieszczesliwi. zgadza sie, nasza gospodarka nie dorownuje poziomem waszej, nasze szpitale nie posiadaja dobrego wyposazenia, nasza edukacja jest bardzo podstawowa, a studenci stanowia moze 10 procent calej populacji. jasne, nie posiadamy autostrad, dobry samochodow, czy pieknie wyposazonych mieszkan, ale... sek tkwi w tym, ze w peru nikt nie uwaza siebie za biedaka, albo nieszczesnika. wyznajemy zupelnie inne wartosci. mamy swoje rodziny, przyjaciol, boga(ow)... jadamy jak krolowie, stoly uginaja sie od jedzenia. mamy w czym chodzic, gdzie spac, 'niczego' nam nie brakuje... ludzie nie cierpia na depresje, ani nie potrzebuja psychologow, ba! u nas psychologow nie ma! depresja to choroba cywilizacyjna krajow rozwinietych, takich jak w europie zachodniej. i nie musicie nam wspolczuc, bo my mamy sie dobrze. jasne, wszedzie mozna spotkac biedakow i ludzi, ktorym w zyciu sie nie powiodlo - rowniez u nas, ale jestem pewien, ze u was tez. nie wspolczujcie nam, bo my na swoj sposob jestesmy szczesliwi.'
koniec dygresji, zapraszam do wlasnych przemyslen
Godz 19.30 pola i syla w lozku, gotowe do snu. Stosunkowo pozna pora jak na nas, dotychczas chodzilysmy spac o 18 hehehe. Jet leg i wszystko jasne
Cdn…